28 maja, 2012

Moja pierwsza skrzynka

Cześć! Dzisiaj COG zaakceptował moją pierwszą tradycyjną skrzynkę OC :) Ze względu na weekendowy zastój w szukaniu i podejmowaniu skrzynek spowodowany przez opieszałość Damiana (zakładanie skrzynki) postanowiłem założyć własną, a co!
Dzięki forum  http://forum.opencaching.pl ( Metody prawidłowego ustalania koordynatów kesza )  i artykułowi zamieszczonemu na oficjalnym blogu http://blog.opencaching.pl ( Moje pierwsze skrzynki – jak przebrnąć przez kontrolę COG ) przygotowałem skrzynkę z wszyskimi wytycznymi.
Największy problem sprawił mi magnes, bo nigdzie nie mogłem się doszukać jakiegoś dobrego u mnie w domu.

Ostatecznie moja skrzynka składa się:
- pojemnik na próbki laboratoryjne
- taśma izolacyjna
- magnes neodymowy wydarty z głowicy komputerowego dysku twardego HDD
- ołówek
- 3 certyfikaty (FTF, STF, TTF)
- fanty na wymianę (20 czeskich koron, minikostka sześciościenna)

Z miejscem nie miałem problemu bo upatrzyłem sobie już dawno ten most. Przez przypadek ubiegłem Pierowa ale już mi zdążył wybaczyć ;)

Jeśli chodzi o legendarne czepialstwo COG'ów to wydaje mi się że jest albo mocno przesadzone albo ja zrobiłem skrzynkę bez zarzutu. Jedyne pytanie jakie mi zadał art_noise to czy do skrzynki trzeba się dostać po torach czy jest kładka dla pieszych. I to wszystko.

Zapraszam wszystkich do szukania :)



14 maja, 2012

Małe keszowanka ;)

8 maja. Wtorek. W Połańcu jakiś czas temu pojawiła się nowa skrzynka. Ja już odbyłem parę dni wcześniej krótkie poszukiwania, ale nie udało się mi samemu odnaleźć kesza. A więc wzmiankowanego dnia, ja wraz z Marcinem i jednym nie keszującym towarzyszem wybraliśmy się na małą przechadzkę i przy okazji postanowiliśmy tym razem znaleźć Kościół św.Marcina - OP4E5B. Pogoda sprzyjała, doszliśmy na most. Rozpoczęliśmy poszukiwania. Wstyd się przyznać ale ja po pewnym czasie dałem spokój, ale Marcin się nie zrażał. Postanowił że znajdzie skrzynkę i tak się uparł że szukał aż do skutku. Jego wysiłki zostały nagrodzone po parunastu minutach. Niestety muszę przyznać że to chyba najgorsza skrzynka jaką osobiście widziałem. Most to zdecydowanie złe miejsce na ukrycie kesza. Dlaczego ? Cóż, ludziom nie chce się czekać na dojście do domu, jak czują pewne fizjologiczne potrzeby, a że "pod mostem" to miejsce raczej ukryte, to i sporo osób właśnie tam te potrzeby załatwia. Zdecydowanie odstręcza to i zniechęca do czegoś do czego skrzynka ma zachęcać. Po odnalezieniu kesza, lekko zniesmaczeni ,zamiast stanąć i zachwycić się architektura kościoła, udaliśmy się w plener w celu spożycia niskoprocentowego trunku by zmazać nieprzyjemne wspomnienia.

Wczoraj zaś, nie zniechęceni trzynastym dniem miesiąca wybraliśmy się ponownie z Marcinem w swego rodzaju teren. Tym razem w celu zgoła poważniejszym. A mianowicie by odnaleźć miejsce w którym ukryję swojego nadchodzącego, pierwszego kesza. Odwiedziliśmy kilka miejsc, znaleźliśmy dwa w sam raz na ukrycie skrzynki. A przy okazji, jak oż byliśmy w pobliżu, wpadliśmy do rezerwatu przyrody, bym ja uzupełnił swój brak wpisu do skrzynki Zamczysko Turskie - OP45CE. Jako że Marcin był przy zakładaniu, a ja zupełnie nie pomyślałem o zaliczaniu przy tej okazji jakichś skrzynek i byłem nieprzygotowany, to zdałem się na jego przewodnictwo. Okazało się jednak że i Marcina pamięć czasami płata figle i na miejscu jednak musieliśmy dokonać małych poszukiwań, gdyż dokładne miejsce ukrycia skrzynki ulotniło się z jego wspomnień. Ale daliśmy radę. I przy okazji chyba o włos minęliśmy się z innymi keszerami którzy odwiedzili skrzynkę przed nami. Tym samym umknął mi STF i zadowolić musiałem się TTF-em. Ale i tak było przyjemnie, deszczyk lekko rosił, temperatura przyjemna :) No i zachowały się dwa kiepskiej jakości zdjęcia z komórki. Na szczęście dla odwiedzających tego bloga tylko na jednym widać mnie dobrze ;)

08 maja, 2012

1-majowy wypad keszowy

„Bo ja chciałbym być sławny!”


Pierwszomajowy upał sprawia, że czujemy się zmęczeni  jeszcze przed pierwszym obrotem rowerowych kół.  Ale jesteśmy twardzi i w rytm piosenki „Ja chciałbym być, ja chciałbym być sławny!” wyruszamy w trasę.  Po drodze oczywiście pozdrawiamy kury „elo kury, elo!” i nie bez powodu obieramy kurs na Rytwiany, gdzie namierzamy pierwszą skrzynkę tego dnia – Stara Baszta - OP405C
Obchodząc historyczny „ogryzek”, zaglądam w każdą dziurę, omijając tę, do której wepchnięta jest torebka po jakże niezdrowych chipsach. Ale hola hola, koleżanko, to że tam są śmieci, nie oznacza, że nie ma kesza. Skrzyneczkę wywęszyły, dzieciaki z klasy 6 (pewnie były na wagarach – nieładnie), zostawiając swój ślad na logbooku. Co prawda nie wiem czy ten śmieć to też ich sprawka, ale grunt, że nie zrobili keszowi większej krzywdy. Wpisuję się i jedziemy dalej, bo goni nas czas.


Czarny - OP4DF0 kesz po raz kolejny mnie nie zaskakuje, Marcin też nie może go znaleźć, z dezaprobatą kręcąc głowami pedałujemy w dalszą drogę – na Staszów!


Wjeżdżamy na ścieżkę rowerową i namierzamy kolejną skrzynkę - Panorama ze ścieżki rowerowej - OP4095. Dokonujemy szybkich wpisów.




Majówka speleologiczna w Szydłowie to tylko wykład o jaskiniach, a nie wycieczka w zimne groty. Do diaska! Sami musimy zabawić się w grotołazów. Sprytnie i niepostrzeżenie namierzam skrzynkę Zamek Szydłów - OP0FAD, jednakże z tego względu, że tam gdzie sięga mój wzrok, nie zawsze sięgam ja, po kesza sięga Marcislav. Odkrywamy, że ukryte pudełeczko ktoś pozbawił logbooka, dlatego sami go robimy.


 
 

Kolejny opis skrzynki prowadzi nas do Jaskini z Zielonym Filarem - OP4001. A to tu jest ta słynna jaskinia! Wcielamy się w grotołazów i wchodzimy do jej zimnego wnętrza. Znajdujemy kesza, robimy sesję zdjęciową i opuszczamy grotę.

   

W drodze powrotnej zahaczamy o Kurozwęki i rzucamy okiem na niektóre metalowe części w obrębie kościoła św. Augustyna - OP4D94 z nadzieją, że może nam się poszczęści i znajdziemy kolejną skrzynkę. Jednakże śpiewy dobiegające ze świątyni i zbyt duży teren do obszukania skutecznie nas zniechęcają.

Po krótkim odpoczynku i wizycie w sklepie (przecież święto pracy można świętować w różny sposób, nawet pracując), która ratuje Marcislava przed wyschnięciem na wiór, uderzamy na Kościółek Św. Rocha - OP3FE1. Tam szybciutko załatwiamy skrzynkę i zmierzamy do domu.

Pod koniec wycieczki zmęczenie, ból ягодиц i chęć sławy Marcislava dają o sobie znać.


Pozdrowienia dla Katariny - autorki tekstu.

01 maja, 2012

Zdobywamy Mielec, Kielce i okolice

Istny obłęd! Dwa dni porządnego keszowania. Oj gdzie nas wtedy nie było... ale najlepiej to zacznę od początku.

Sobota, 9:00 rano - Damian i ja zgodnie z planem udajemy się na wycieczkę pieszo-samochodową ponownie do Kielc z ogromnymi chęciami do zakończenia tego całego CSMa!
Dzień wcześniej przygotowałem wszystkie informacje dotyczące keszy + info o innych skrzynkach znajdujących się w pobliżu + GiePeeSa :)

Zaraz po wyjeździe zahaczyliśmy o niedawno zreaktywowaną skrzynkę w Starej Baszcie - OP405C ponieważ Damian jej wcześniej nie zdobył.

 
Zaraz potem Damian znowu zapunktował przy Skałkach - OP3EEA i Deście - OP3F4F.

  

 
Dopiero co ruszyliśmy. a wynik 3-0 dla Damiana. Niezły początek.

Pierwszym wspólnym łupem miała stać się podejmowana już N razy skrzynka Widełkowy Mostek - OP3D1E. Pierwsze niepowadzenie dnia i kolejne przy tej skrzynce. Ja nie wiem, czy z nami jest coś nie tak czy z tą skrzynką... ARGH!

Następnie po przyjeździe i po załatwieniu naszych spraw zupełnie nie związanych z cachingiem zabieramy się ostro do podejmowania skrzynek.

Kolejne, już drugie, podejście do Kieleckie Centrum Kultury - CSM Kielce - OP406F - nic, zero, null. Skrzynka widmo czy co?! Albo jej tam nie ma albo jest zakopana metr pod ziemią. Nie pomogły tu żadne informacje udzielane nam od MasterGraby (buziaczki!).

Po kolejnym fiasku udajemy się do pobliskiej skrzynki - Jedyny w Polsce POMNIK PSZCZOŁY - OP3617. Niestety. Sobota, godzina południkowa - skrzynka nie do zdobycia bez przypału.

Następnym punktem była skrzynka Muzeum Historii Kielc - CSM Kielce - OP4070. Znalazcą skrzynki okazał się Damian - najlepszy keszer na świecie :) (dzięki Damian za przypomnienie)

Udaliśmy się na Rynek - CSM Kielce - OP4052. Damian ławkę przeszukał w każdej płaszczyźnie jakiej się dało... Z efektem takim samym jak w poprzednich keszach. O zgrozo!

Z Rynku przeszliśmy się tak od czapy na Parking Centrum Kielc - OP4954. Tak z ciekawości gdzie ta skrzynka mogła by się ukryć. Ale jakoś baliśmy się kolejnej porażki to nawet jej nie podejmowaliśmy ;P Zatrzymaliśmy się przy tym Parkingu bo pięęęęknie dawał cień i miły chłodek, obmyśliliśmy gruntowny plan działania i po chwili przeszliśmy od słów do czynów.

Wyrwaliśmy z buta do Źródełko Biruty - CSM Kielce - OP1F63. Na chwilę spuściłem z oczu Damiana, a on już z uśmiechem na twarzy idzie do mnie ze skrzyneczką. Szybki rekonesans skrzynki, wpis, pamiątkowa fotka i wio.

   

Do Pałacyku Zielińskiego - CSM Kielce - OP406B dotarliśmy z małymi problemami (cholerny GiePeeS!) ale jak tylko trafiliśmy na miejsce to od razu znaleźliśmy skrzyneczkę :)

  

Z pałacyku poszliśmy na Pomnik Czynu Legionowego - CSM Kielce - OP4058. JEST! Jak my tego wcześniej nie znaleźliśmy to ja na prawdę nie wiem :D

 


Kolejnym keszem na naszej ścieżce była Modrzewiowa Przeszłość / Larchwood Past - CSM Kielce - OP342D. Przeszukaliśmy niemal każdy centymetr kwadratowy tego miejsca. Kolejna porażka! Dżizas...

Następnym punktem był pomnik Pomnik Armii Krajowej - CSM Kielce - OP4069. Kesz również nieodnaleziony.

 

Na sam koniec keszerskiego dnia zostało nam Echo - OP4789 które ja znalazłem. Ja! :)
Wydaje się mało tego ale cały dzień lataliśmy za tymi skrzynkami z coraz to bardziej opalonymi karkami.

  

Jak to zwykle bywa w niedziele trzeba odkurzyć rower na jakiejś tam wyprawie, a że byłem wcześniej ustawiony z Pierowem i Katariną na keszowanie to jeszcze lepiej się składało. Po drodze dojechaliśmy do naszego kolegi ze Staszowa - Pana Piotra, który czekał na nas przy promie i w takim oto składem podbijaliśmy ziemię Mielecką :)

Pierwszą zdobytą skrzynką tej wyprawy był KOPIEC KOŚCIUSZKI W POłANCU - OP0483 - podjęty przez Katarine :)

Po przeprawie promem przez Wisłę i przejechaniu kilku kilometrów dotarliśmy do kolejnej skrzynki (założoną przez Pierowa - SAD Gawłuszowice - OP43AB. Skrzynkę odnalazła Katarina :)

  

Gdy tylko dojechaliśmy do Mielca, od razu udaliśmy się do następnej skrzynki - Dworek Oborskich - OP3FBA. Tym razem brawa za znalezisko nalezą sie mnie, hihi :)
Dworek - piękne miejsce, park cudowny. Aż dziw że to praktycznie ~20 km od nas.

    

Po zdobyciu i popasie udaliśmy się po skrzynkę - Bazylika MAE - OP3F44. Kesz nie odnaleziony. Prawdopodobnie ze względu na to że tynk przy murze został skuty i zabrany razem z gruzem. Przetrząsaliśmy miejsce ukrycia naprawdę porządnie.



Ekipa zgrana, uśmiechnięta, nieprzejęta niepowodzeniem udała się w miejsce kolejnego ukrycia - Muzeum Fotografii - OP3FF6. Przekopaliśmy całą skarpę za budynkiem, gdyż rozdwojonych drzew było tam kilka, ale dopiero po telefonie do kolegi Matilisa rozjaśniło nam obraz i zdobyliśmy skrzynke. A wszystko dzięki Pierowowi i Matilisowi (pozdrowionka!).



Wróciliśmy na trasę kierującą nas na kolejne kesze i po mniej więcej kilku minutach przybyliśmy na miejsce ulokowania REQUIEM - OP41D8.  Spora figura, przedstawiająca niewiadomo co ;) Niestety przypadkiem przegoniliśmy całującą się przy niej parę zakochanych, ale co tam. Skrzynka nasza! Nie chcę się chwalić  ale znalazłem ją ja :) Do skrzynki od Pierowa powędrował geokret przywieziony o ile mnie pamięć nie myli z Krakowa.

     

Ostatnia skrzynka znaleziona w Mielcu znowu należy do mnie - Euro-Park Mielec - Strefa Ekonomiczna - OP4304. Kesz świetnie schowany, ale z drugiej strony trzeba być niezłym wariatem żeby go podjąć :) Skrzynka podwyższonego ryzyka - dekonspiracji oraz... kontuzji. Na szczęście uniknęliśmy i tego i tego.

   


Zmierzając już pomału do domu mieliśmy po drodze do zaliczenia jeszcze dwie skrzyneczki. Pierwsza z nich to Reichsheim-cmantarz ewangelicki - OP43CD. Niestety skrzynka została zabrana.



A druga - Dom gen. Sikorskiego - OP44BC należy do Katariny.

   


Sprytnie i konspiracyjnie podprowadzona skrzynka od gen. Sikorskiego zakończyła nasze poszukiwania i spokojnie pojechaliśmy na lody, a potem do domu.



Takie weekendy to ja lubię!
Pozdrawiam, M.